Rodzina w romantyzmie

W trakcie opracowywania zagadnienia zapoznaj się z opracowaniami i wykorzystaj wskazywane w nich konteksty:

opracowanie romantyzmu; opracowanie romantyzmu - wersja minimum;

opracowanie Cierpień młodego Wertera; opracowanie Dziadów; opracowanie Giaura; opracowywanie Konrada Wallenroda; opracowanie Kordiana; opracowanie Nie-Boskiej komedii; opracowanie Pana Tadeusza; opracowanie Zemsty;

 

Adam Mickiewicz, Dziady III,

Dziady III, Akt I Scena I

Od bram więzienia na plac, jak w wielkie obrzędy,

Wojsko z bronią, z bębnami stało we dwa rzędy;

W pośrodku nich kibitki. - Patrzę, z placu sadzi

Policmejster na koniu; - z miny zgadłbyś łatwo,

Że wielki człowiek, wielki tryumf poprowadzi:

Tryumf Cara północy, zwycięzcy - nad dziatwą. -

Wkrótce znak dano bębnem i ratusz otwarty -

Widziałem ich: - za każdym z bagnetem szły warty,

Małe chłopcy, znędzniałe, wszyscy jak rekruci

Z golonymi głowami; - na nogach okuci.

Biedne chłopcy! - najmłodszy, dziesięć lat, nieboże,

Skarżył się, że łańcucha podźwignąć nie może;

I pokazywał nogę skrwawioną i nagą.

Policmejster przejeżdża, pyta, czego żądał?

Policmejster człek ludzki, sam łańcuch oglądał:

"Dziesięć funtów, zgadza się z przepisaną wagą". -

Wywiedli Janczewskiego; - poznałem, oszpetniał,

Sczerniał, schudł, ale jakoś dziwnie wyszlachetniał.

Ten przed rokiem swawolny, ładny chłopczyk mały,

Dziś poglądał z kibitki, jak z odludnej skały

Ów Cesarz! - okiem dumnym, suchym i pogodnym;

 
Dziady III, Akt I Scena VII

PELIKAN

(do Senatora)

Co Pan Senator każe z Rollisonem robić?

 

SENATOR

Jakim?

 

PELIKAN

Co to na śledztwie musiano go obić.

 

SENATOR

Eh bien?

 

PELIKAN

On zachorował.

 

SENATOR

Wieleż kijów dano?

 

PELIKAN

Byłem przy śledztwie, ale tam nie rachowano. -

Pan Botwinko śledził go.

 

BAJKOW

Pan Botwinko; cha, cha -

O! nieprędko on kończy, gdy się raz rozmacha.

Ja zaręczam, że on go opatrzył nieszpetnie -

Parions, że mu wyliczył najmniej ze trzy setnie.

 

SENATOR

(zadziwiony)

[…] Chłopiec drewniany; dał mu sam Botwinko kije.

Trzysta kijów dziecięciu - figurez-vous? żyje!

(do Pelikana)

Nic nie wyznał?

 

PELIKAN

Prawie nic; - zęby tylko zaciął,

Krzyczy, że nie chce skarżyć niewinnych przyjaciół.

Ale z tych kilku słówek odkrywa się wiele -

Widać, że ci uczniowie - jego przyjaciele.

[…]

LOKAJ

(do Senatora)

Czy Pan rozkaże wpuścić te panie - kobiety -

Pan wie - co wysiadają tu co dzień z karety.

Jedna ślepa, a druga -

 

SENATOR

Ślepa? ktoż to ona?

 

LOKAJ

Pani Rollison.

 

PELIKAN

Matka tego Rollisona.

 

LOKAJ

Co dzień tu są.

 

SENATOR

Odprawić było -

 

DOKTOR

Z Panem Bogiem!

 

LOKAJ

Odprawiamy, lecz siada i skwierczy pod progiem.

Kazaliśmy brać w areszt, - ze ślepą kobiétą

Trudno iść, lud się skupił, żołnierza wybito.

Czy mam wpuścić?

 

SENATOR

E! rady sobie dać nie umiesz -

Wpuścić; tylko aż do pół schodów, czy rozumiesz?

A potem ją sprowadzić - aż w dół - o tak

(z gestem)

tęgo;

Żeby nas nie nudziła więcej swą włóczęgą.

[…]

SENATOR

(grzecznie)

Witam, witam, któraż z pań jest pani Rollison?

 

P. ROLLISON

(z płaczem)

Ja - mój syn! Panie Dobrodzieju...

 

SENATOR

Proszę - chwilę,

Pani masz list, a po coż przyszło tu pań tyle?

 

DRUGA DAMA

Nas dwie.

 

SENATOR

(do Drugiej)

I po cóż Panią mam tu honor witać?

 

DRUGA

Pani Rollison trudno drogi się dopytać,

Nie widzi. -

 

SENATOR

Ha! nie widzi - a to wącha może?

Bo co dzień do mnie trafia.

 

DRUGA

Ja tu ją przywożę,

Ona sama i stara, i nie bardzo zdrowa.

 

P. ROLLISONOWA

Na Boga...!

 

SENATOR

Cicho.

(do Drugiej)

Pani któż jesteś?

 

DRUGA

Kmitowa.

 

SENATOR

Lepiej siedź w domu i miej o synach staranie.

Jest na nich podejrzenie.

 

KMITOWA

(bladnąc)

Jak to, jak to? Panie!

(Senator śmieje się)

 

P. ROLLISONOWA

Panie! litość - ja wdowa! Panie Senatorze!

Słyszałam, że zabili - czyż można, mój Boże!

Moje dziecko! - Ksiądz mówi, że on jeszcze żyje;

Ale go biją, Panie! ktoż dzieci tak bije! -

Jego zbito - zlituj się - po katowsku zbito.

(płacze)

 

SENATOR

Gdzie? kogo? - gadaj przecie po ludzku, kobito.

 

P. ROLLISONOWA

Kogo? ach, dziecko moje! Mój Panie - ja wdowa -

Ach, wieleż to lat, póki człek dziecko wychowa!

Mój Jaś już drugich uczył;niech Pan wszystkich spyta,

Jak on uczył się dobrze. - Ja biedna kobiéta!

On mnie żywił ze swego szczupłego dochodu -

Ślepa, on był mnie okiem - Panie, umrę z głodu.

 

SENATOR

Kto poplótł, że go bili, nie wyjdzie na sucho.

Kto mówił?

 

P. ROLLISONOWA

Kto mnie mówił? ja mam matki ucho,

Ja ślepa; teraz w uchu cała moja dusza,

Dusza matki. - Wiedli go wczora do ratusza;

Słyszałam -

 

SENATOR

Wpuszczono ją?

 

P. ROLLISONOWA

Wypchnęli mię z progu

I z bramy, i z dziedzińca. Siadłam tam na rogu,

Pod murem; - mury grube, - przyłożyłam ucho -

Tam siedziałam od rana. - W północ, w mieście głucho,

Słucham - w północ, tam z muru - nie, nie zwodzę siebie;

Słyszałam go, słyszałam, jak Pan Bóg na niebie;

Ja głos jego słyszałam uszami własnemi -

Cichy, jakby spod ziemi, jak ze środka ziemi. -

I mój słuch wszedł w głąb muru, daleko, głęboko;

Ach, dalej poszedł niźli najbystrzejsze oko.

Słyszałam, męczono go -

 

SENATOR

Jak w gorączce bredzi!

Ale tam, moja Pani,wielu innych siedzi?

 

P. ROLLISONOWA

Jak to? - czyż to nie był głos mojego dziecięcia?

Niema owca pozna głos swojego jagnięcia

Śród najliczniejszej trzody - ach, to był głos taki! -

Ach, dobry Panie, żebyś słyszał raz głos taki,

Ty byś już nigdy w życiu spokojnie nie zasnął!

 

SENATOR

Syn Pani zdrów być musi, gdy tak głośno wrzasnął.

 

P. ROLLISONOWA

(pada na kolana)

Jeśli masz ludzkie serce... […]

Panie, nie rzucaj nas.

W rozpaczy, ja nie puszczę -

(chwyta za suknię) [...]

Chcę widzieć syna.

 

SENATOR

(z przyciskiem)

Cesarz nie pozwała.

 

KS. PIOTR

Księdza!

 

P.ROLLISONOWA

Księdza przynajmniej poślij, syn mój prosi księdza.

Może kona; gdy ciebie płacz matki nie wzruszy,

Bój się Boga, dręcz ciało, ale nie gub duszy. [...]

SENATOR

(patrząc bystro na Księdza)

To on wie? - poczciwy! -

No zgoda, zgoda, - dobrze, - Cesarz sprawiedliwy;

Cesarz księży nie wzbrania, owszem sam posyła,

Aby do moralności młodzież powróciła.

Nikt jak ja religiji nie ceni, nie lubi -

(wzdycha)

Ach, ach, brak moralności, to, to młodzież gubi.

Eh bien, żegnam więc Panie.

 

P. ROLLISONOWA

(do Panny)

Ach, Panienko droga!

Wstaw się ty jeszcze za mną, ach, na rany Boga!

Mój syn mały! - rok siedzi o chlebie i wodzie,

W zimnym, ciemnym więzieniu, bez odzieży, w chłodzie.

 

PANNA

Est-il possible?

 

SENATOR

(w ambarasie)

Jak to, jakto? on rok siedział?

Jak to, imaginez-vous - jam o tym nie wiedział!

(do Pelikana)

Słuchaj, trzeba tę sprawę najpierwej rozpatrzyć,

Jeśli to prawda, uszy komisarzom natrzyć.

(do Rollisonowe)

Soyez tranquille, przyjdź tu o siódmej godzinie.

 

P. KMITOWA

Nie płacz tak, pan Senator nie wie o twym synie,

Jak się dowie, obaczysz, może oswobodzi.

 

P.ROLLISONOWA

(uradowana)

Nie wie? - chce wiedzieć? o, ruech mu Pan Bóg nagrodzi.

Ja to zawsze mówiłam ludziom; być nie może

Tak okrutny, jak mówią, on stworzenie Boże,

On człowiek, jego matka mlekiem wykarmiła -

Ludzie śmieli się; widzisz, jam prawdę mówiła.

(do Senatora)

Tyś nie wiedział - te łotry wszystko tobie tają.

Wierz mi, Panie, tyś łotrów otoczony zgrają;

Nie ich pytaj, nas pytaj, my wszystko powiemy,

Całą prawdę -

 

SENATOR

(śmiejąc się)

No dobrze, o tym pomówiemy,

Dziś nie mam czasu, adieu. - Księżnej powiedz, Pani,

Że co można, to wszystko każę zrobić dla niej.[...]

SENATOR

(po pauzie do Lokajów)

A szelmy, łajdaki!

Łotry, stoicie przy drzwiach i porządek taki?

Skórę wam zedrę, szelmy, służby was nauczę:

(do jednego lokaja)

Słuchaj - ty idź za babą -

(do Pelikana)

Nie, Panu poruczę.

Skoro wyjdzie od Księżnej, daj jej pozwolenie

Widzieć syna i prowadź aż tam - tam, w więzienie;

Potem osobno zamknij, - tak, na cztery klucze.

C'en est trop - a łajdaki, służby was nauczę!

(rzuca się na krzesło)[...]

 

PELIKAN

Niech Pan Senator uważy,

Iż mimo tajemnicy i czujności straży

O biciu Rollisona niechętne osoby

Wieść roznoszą, i może wynajdą sposoby

Oczernić przed Cesarzem nasze czyste chęci,

Jeśli się temu śledztwu prędko łeb nie skręci.

 

DOKTOR

Właśnie ja rozmyślałem nad tym, Jaśnie Panie.

Rollison od dni wielu cierpi pomieszanie;

Chce sobie życie odjąć, do okien się rzuca,

A okna są zamknięte...

 

PELIKAN

On chory na płuca;

Nie należy w zamknionym powietrzu go morzyć;

Rozkażę mu więc okna natychmiast otworzyć.

Mieszka na trzecim piętrze - powietrza użyje... [...]

Jakże Pan z Rollisonem każe decydować?

Jeżeli on dziś jeszcze... umrze, to?...

 

SENATOR

Pochować;

I pozwalam, jeżeli zechcesz, balsamować.

Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz,

Pan Tadeusz, Księga III, fragment Zosia i Tadeusz

W ręku ogromna laska: tak pan Sędzia kroczy.

Schyliwszy się i ręce obmywszy w strumieniu,

Usiadł przed Telimeną na wielkim kamieniu

I wsparłszy się oburącz na gałkę słoniową

Trzciny ogromnej, z taką ozwał się przemową:

"Widzi Aśćka, od czasu jak tu u nas gości

Tadeuszek, niemało mam niespokojności;

Jestem bezdzietny, stary; ten dobry chłopczyna

Wszak to moja na świecie pociecha jedyna,

Przyszły dziedzic fortunki mojej. Z łaski nieba

Zostawię mu kęs niezły szlacheckiego chleba;

Już mu też czas obmyśleć los, postanowienie;

Ale zważaj no Aśćka moje utrapienie!

Wiesz, że pan Jacek, brat mój, Tadeusza ociec,

Dziwny człowiek, zamiarów jego trudno dociec:

Nie chce wracać do kraju, Bóg wie gdzie się kryje,

Nawet nie chce synowi oznajmić, że żyje,

A ciągle nim zarządza. Naprzód w legijony

Chciał go posyłać; byłem okropnie zmartwiony.

Potem zgodził się przecie, by w domu pozostał

I żeby się ożenił. Jużbyć żony dostał;

Partyję upatrzyłem; nikt z obywateli

Nie wyrówna z imienia ani z parenteli

Podkomorzemu; jego starsza córka Anna

Jest na wydaniu, piękna i posażna panna.

Chciałem zagaić.

Na to Telimena zbladła,

Złożyła książkę, wstała nieco i usiadła.

[…]

Chciałbym bardzo, cóż, kiedy mam trudności nowe!

Pan Jacek nie wypuszcza z opieki swej syna

I przysłał mi tu właśnie na kark bernardyna

Robaka, który przybył z tamtej strony Wisły;

Przyjaciel brata, wszystkie wie jego zamysły;

A więc o Tadeusza już wyrzekli losie

I chcą, by się ożenił, aby pojął Zosię,

Wychowankę Wać Pani; oboje dostaną,

Oprocz fortunki mojej, z łaski Jacka wiano

W kapitałach; wiesz Aśćka, że ma kapitały,

I z łaski jego mam też fundusz prawie cały,

Ma więc prawo rozrządzać. - Aśćka pomyśl o tem,

Żeby się to zrobiło z najmniejszym kłopotem.

Trzeba ich z sobą poznać. Prawda, bardzo młodzi,

Szczególnie Zosia mała, lecz to nic nie szkodzi;

Czas by już Zośkę wreszcie wydobyć z zamknięcia,

Bo wszakci to już pono wyrasta z dziecięcia".

 

Telimena, zdziwiona i prawie wylękła,

Podnosiła się coraz, na szalu uklękła;

Zrazu słuchała pilnie, potem dłoni ruchem

Przeczyła, ręką żwawo wstrząsając nad uchem,

Odpędzając jak owad nieprzyjemne słowa

Na powrót w usta mówcy.

"A! a! to rzecz nowa!

Czy to Tadeuszowi szkodzi, czy nie szkodzi -

Rzekła z gniewem - sądź o tem sam Wać Pan Dobrodziéj!

Mnie nic do Tadeusza; sami o nim radźcie,

Zróbcie go ekonomem lub w karczmie posadźcie,

Niech szynkuje lub z lasu niech źwierzynę znosi;

Z nim sobie, co zechcecie, zróbcie; lecz do Zosi?

Co Wać Państwu do Zosi? Ja jej ręką rządzę,

Ja sama! Że pan Jacek dawał był pieniądze

Na wychowanie Zosi i że jej wyznaczył

Małą pensyjkę roczną, więcej przyrzec raczył,

Toć jej jeszcze nie kupił. Zresztą Państwo wiecie,

I dotąd jeszcze o tem wiadomo na świecie,

Że hojność Państwa dla nas nie jest bez powodu...

Winni coś Soplicowie dla Horeszków rodu".

[...]

Telimena kończyła: "Byłam jej piastunką,

Jestem krewną, jedyną Zosi opiekunką.

Nikt oprócz mnie nie będzie myślił o jej szczęściu".

"A jeśli ona szczęście znajdzie w tym zamęściu? -

Rzekł Sędzia wzrok podnosząc. - Jeśli Tadeuszka

Podoba?" - "Czy podoba? To na wierzbie gruszka;

Podoba, nie podoba, a to mi rzecz ważna!

Zosia nie będzie, prawda, partyja posażna;

Ale też nie jest z lada wsi, lada szlachcianka,

Idzie z Jaśnie Wielmożnych, jest Wojewodzianka,

Rodzi się z Horeszkówny; małżonka dostanie!

Staraliśmy się tyle o jej wychowanie!

Chybaby tu zdziczała".

Sędzia pilnie słuchał,

Patrząc w oczy; zdało się, że się udobruchał,

Bo rzekł dosyć wesoło: "No, to i cóż robić!

Bóg widzi, szczerze chciałem interesu dobić;

Tylko bez gniewu; jeśli Aśćka się nie zgodzi,

Aśćka ma prawo; smutno - gniewać się nie godzi;

Radziłem, bo brat kazał; nikt tu nie przymusza;

Gdy Aśćka rekuzuje pana Tadeusza,

Odpisuję Jackowi, że nie z mojej winy

Nie dojdą Tadeusza z Zosią zaręczyny.

Teraz sam będę radzić; pono z Podkomorzym

Zagaimy swatostwo i resztę ułożym".

 

Przez ten czas Telimena ostygła z zapału:

"Ja nic nie rekuzuję, Braciszku, pomału!

Sam mówiłeś, że jeszcze za wcześnie, zbyt młodzi-

Rozpatrzmy się, czekajmy, nic to nie zaszkodzi,

Poznajmy z sobą państwa młodych; będziem zważać;

Nie można szczęścia drugich tak na traf narażać.

Ostrzegam tylko wcześnie: niech Brat Tadeusza

Nie namawia, kochać się w Zosi nie przymusza,

Bo serce nie jest sługa, nie zna, co to pany,

I nie da się przemocą okuwać w kajdany".

Pan Tadeusz, Księga X, fragment. Spowiedź Jacka Soplicy

I zdało mi się zrazu, żem już serce zmienił,

I rad byłem z wymysłu, i - jam się ożenił

Z pierwszą, którąm napotkał dziewczyną ubogą!

Źlem zrobił - jakże byłem ukarany srogo!

Nie kochałem jej. Biedna matka Tadeusza,

Najprzywiązańsza do mnie, najpoczciwsza dusza -

Ale ja dawną miłość i złość w sercu dusił,

Byłem jakby szalony, darmom siebie musił

Zająć się gospodarstwem albo interesem;

Wszystko na próżno! Zemsty opętany biesem,

Zły, opryskliwy, znaleźć nie mogłem pociechy

W niczem na świecie -

i tak z grzechów w nowe grzechy...

 

Zacząłem pić.

 

I tak niedługo żona ma z żalu umarła

Zostawiwszy to dziecię, a mnie rozpacz żarła!

 

Jakże mocno musiałem kochać tę niebogę,

Tyle lat! gdziem ja nie był! a dotąd nie mogę

Jej zapomnieć i zawżdy jej postać kochana

Stoi mi przed oczyma jakby malowana!

Piłem, nie mogłem zapić pamięci na chwilę

Ani pozbyć się, chociaż przebiegłem ziem tyle!

[...]

Uciekłem z kraju!

Gdziem nie był! com nie cierpiał!

[...]

 
"Córka Stolnika, ze swym mężem Wojewodą

Gdzieś w Sybir wywieziona, tam umarła młodo;

Zostawiła tę w kraju córkę, małą Zosię,

Kazałem ją hodować.

 

Zygmunt Krasiński, Nie-boska komedia, fragm.

PAN MŁODY

Jakżeś mi piękna w osłabieniu swoim - w nieładzie kwiaty i perły na włosach twoich - płoniesz ze wstydu i znużenia - o wiecznie, wiecznie będziesz pieśnią moją.

PANNA MŁODA

Będę wierną żoną tobie, jako matka mówiła, jako serce mówi. - Ale tyle ludzi jest tutaj - tak gorąco i huczno.

[…]

MĄŻ

Przebudza się

Gdzież jestem! - ha, przy żonie - to moja żona.

Wpatruje się w Żonę.

Sądziłem, że to ty jesteś marzeniem moim, a otóż po długiej przerwie wróciło ono i różnym jest od ciebie. - Ty dobra i miła, ale tamta... Boże - co widzę - na jawie!

[...]

Od dnia ślubu mojego spałem snem odrętwiałych, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce świat cały jakoś zasnął wokoło mnie na podobieństwo moje- jeździłem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a że dziecię ma się mi narodzić. Myślałem o mamce.

Bije druga na wieży kościoła

[...]

DZIEWICA

Pójdzieszli za mną, w którykolwiek dzień przylecę po ciebie?

MĄŻ

O każdej chwili twoim jestem.

[…]

ŻONA

Posłałam do cukiernika, żeby kilka tort przysposobił, boś podobno dużo gości sprosił na chrzciny - wiesz - takie czekoladowe, z cyfrą Jerzego Stanisława.

MĄŻ

Dziękuję ci.

ŻONA

Bogu dzięki, że już raz się odbędzie ten obrządek - że Orcio nasz zupełnie chrześcijaninem się stanie - bo choć już chrzczony z wody, zdawało mi się zawsze, że mu nie dostaje czegoś.

[…]

ŻONA

Tobie wszystko jedno, bo już nie patrzysz na mnie, odwracasz się, kiedy wchodzę, i zakrywasz oczy, kiedy siedzę blisko. - Wczoraj byłam u spowiedzi i przypominałam sobie wszystkie grzechy - a nie mogłam nic znaleźć takiego, co by cię obrazić mogło.

MĄŻ

Nie obraziłaś mnie.

ŻONA

Mój Boże - mój Boże!

MĄŻ

Czuję, że powinienem cię kochać.

ŻONA

Dobiłeś mnie tym jednym: „powinienem” - ach! Lepiej wstań i powiedz: „nie kocham” - przynajmniej już będę wiedziała wszystko - wszystko.

Zrywa się i bierze dziecko z kolebki.

Jego nie opuszczaj, a ja się na gniew twój poświęcę- dziecko moje kochaj - dziecko moje, Henryku.

Przyklęka.

[...]

MĄŻ

I ciebie, i jego - wierzaj mi.

Całuje ją w czoło - a ona go obejmuje ramionami - wtem grzmot-słychać - zaraz potem muzykę - akord po akordzie i coraz dziksze.

ŻONA

Co to znaczy?

Dziecię ciśnie do piersi. Muzyka się urywa. Wchodzi D z i e w i c a.

O mój luby, przynoszę ci błogosławieństwo i rozkosz - chodź za mną.

O mój luby, odrzuć ziemskie łańcuchy, które cię pętają. - Ja ze świata świeżego, bez końca, bez nocy.- Jam twoja.

ŻONA

Najświętsza Panno, ratuj mnie! - to widmo blade jak umarły - oczy zgasłe i głos jak skrzypienie woza, na którym trup leży.

[...]

Dziewica

Ta, która cię wstrzymuje, jest złudzeniem. - Jej życie znikome - jej miłość jako liść, co ginie wśród tysiąca zeschłych - ale ja nie przeminę.

[...]

Mąż

Kobieto z gliny i z błota, nie zazdrość, nie potwarzaj- nie bluźń - patrz - to myśl pierwsza Boga o tobie, ale tyś poszła za radą węża i stałaś się, czym jesteś.

Żona

Nie puszczę cię.

Mąż

O luba! rzucam dom i idę za tobą.

[…]

Chrzest - Goście - Ojciec Beniamin - Ojciec Chrzestny - Matka Chrzestna - mamka z dzieckiem - na sofie na boku siedzi Ż o n a - w głębi służący

Pierwszy Gość

po cichu

Dziwna rzecz, gdzie Hrabia się podział.

Drugi Gość

Zabałamucił się gdzieś lub pisze.

[...]

Ojciec Beniamin

Jerzy Stanisławie, przyjmujesz olej święty?

Ojciec i Matka Chrzestna

Przyjmuję.

[...]

Żona

kładąc dłonie na głowie dziecięcia

Gdzie ojciec twój, Orcio?

Ojciec Beniamin

Proszę nie przerywać.

Żona

Błogosławię cię, Orciu, błogosławię, dziecię moje. - Bądź poetą, aby cię ojciec kochał, nie odrzucił kiedyś.

[...]

Przeklinam cię, jeśli nie będziesz poetą.

Mdleje - wynoszą ją sługi.-

[…]

Mąż

Mario, może chcesz widzieć syna?

Żona

Jam mu skrzydła przypięła, posłała między światy, by się napoił wszystkim, co piękne i straszne, i wyniosłe. - On wróci kiedyś i uraduje ciebie. - Ach !

Mąż

Źle tobie?

Żona

W głowie mi ktoś lampę zawiesił i lampa się kołysze - nieznośnie.

Mąż

Mario moja najdroższa, bądźże mi spokojna, jako dawniej byłaś !

Żona

Kto jest poetą, ten nie żyje długo.

Mąż

Hej ! ratunku - pomocy !

[...]

Żona

Żegnam cię, Henryku.

[...]

Mąż

Mario, Mario !

Ściska ją.

Żona

Dobrze mi, bo umieram przy tobie.

Spuszcza głowę.

[...]

Doktor

Już jej nic nie ma - umarła.

 


Johann Wolfgang Goethe, Król Olszyn

 

Kto jedzie tak późno wśród nocnej zamieci?

To ojciec z dziecięciem jak gdyby wiatr leci.

Chłopczynę na ręku piastując najczulej,

Ogrzewa oddechem, do piersi go tuli.

 


"Mój synu, dlaczego twarz kryjesz we dłonie?"

"Czy widzisz, mój ojcze? Król Olszyn w tej stronie,

Król Olszyn w koronie, z ogonem jak żmija!"

"To tylko, mój synu, mgła nocna się zwija."

 


"Chodź do mnie, chłopczyno, zapraszam najmilej,

Pięknymi zabawki będziem się bawili,

Chodź na brzeg, tu kwiatki kraśnieją i płoną,

A moja ci mama da suknię złoconą."

 


"Mój ojcze, mój ojcze! czy widzisz te dziwa?

Król Olszyn do siebie zaprasza i wzywa!"

"Nie bój się, mój synu! skąd tobie te dreszcze?

To tylko wiatr cichy po liściach szeleszcze."

 


"Chodź do mnie, chłopczyno , poigrasz z rozkoszą,

Mam córki, co ciebie czekają i proszą,

Czekają na ciebie z biesiady nocnymi,

Zaśpiewasz, potańczysz, zabawisz się z nimi."

 


"Mój ojcze, mój ojcze! ach, patrzaj... gdzie ciemno...

Król Olszyn ma córki, chcą bawić się ze mną."

"Nie bój się, mój synu, ja widzę to z dala.

To wierzba swe stare gałęzie rozwala".

 


"Chodź do mnie, mój chłopcze, dopóki masz porę.

Gdy chętnie nie przyjdziesz, toć gwałtem zabiorę."

"Mój ojcze, mój ojcze! ratujcie dziecinę!

Król Olszyn mnie dusi... mnie słabo... ja ginę..."

 


Ojcowi bolesno... on pędzi jak strzała.

Na rękach mu jęczy dziecina omdlała.

Dolata na dworzec... lecz próżna otucha!

Na ręku ojcowskim już dziecię bez ducha.

 


Przekład W.Syrokomla, 1856