Motyw snu, motyw widzenia w Dziadach części III Adama Mickiewicza.

W trakcie opracowywania zagadnienia zapoznaj się z opracowaniami i wykorzystaj wskazywane w nich konteksty:

opracowanie romantyzmu; opracowanie romantyzmu - wersja minimum;

opracowanie Dziadów;

 

Adam Mickiewicz, Dziady część III (fragmenty)

Sen Ewy (widzenie Ewy)

EWA

Jużem się za ojczyznę moję pomodliła,

Jak nauczono, i za ojca, i za mamę;

Zmówmy jeszcze i za nich pacierze też same.

Choć oni tak daleko, ale to są dziatki

Jednej ojczyzny naszej, Polski, jednej matki.

Litwin, co dziś tu przybył, uciekł od Moskali;

Strach słyszeć, co tam oni z nimi wyrabiali.

Zły car kazał ich wszystkich do ciemnicy wsadzić;

I jak Herod chce całe pokolenie zgładzić.

Litwin ten bardzo ojca naszego zasmucił

Poszedł w pole i dotąd z przechadzki nie wrócił.

Mama na mszę posłała i obchód żałobny,

Bo wielu z nich umarło. - Ja pacierz osobny

Zmówię za tego, co te piosenki ogłosił;

(pokazując książkę)

I on także w więzieniu, jak nam gość donosił.

Te piosenki czytałam; niektóre są piękne -

Jeszcze pójdę, przed Matką Najświętszą uklęknę,

Pomodlę się za niego; kto wie, czy w tej chwili

Ma rodziców, żeby się za nim pomodlili.

(Marcelina odchodzi)

(Ewa modli się i usypia) [...]

WIDZENIE

Deszczyk: tak świeży, miły, cichy jak rosa,

I skąd ten deszczyk - tak czyste niebiosa,

Jasne niebiosa! -

Krople zielone, kraśne - trawki, równianki,

Róże, lilije, wianki

Obwijają mię wkoło. - Ach, jaki sen wonny,

Sen lekki, słodki - oby był dozgonny.

Różo błyszcząca, słoneczna,

Lilijo przeczysta, mleczna!

Ty nie z ziemi - tam rosłaś, nad białym obłokiem.

Narcyzie, jakim śnieżnym patrzysz na mnie okiem;

A te błękitne kwiaty pamiątek,

Jak źrenice niewiniątek -

Poznałam - kwiatki moje - sama polewałam,

W moim ogródku wczora nazbierałam,

I uwieńczyłam Matki Boskiej skronie,

Tam nad łóżkiem na obrazku.

Widzę - to Matka Boska - cudowny blasku!

Pogląda na mnie, bierze wianek w dłonie,

Podaje Jezusowi, a Jezus dziecię

Z uśmiechem rzuca na mnie kwiecie -

Jak wypiękniały kwiatki - jak ich wiele - krocie,

A wszystkie w przelocie

Szukają na powietrzu siebie,

Moje kochanki!

I same plotą się w wianki.

Jak tu mnie miło, jak w niebie;

Jak tu mnie dobrze, mój Boże; -

Niech mię na zawsze ten wianek otoczy,

Niech zasnę, umrę, patrząc w te róże,

W te białe narcyzu oczy.

Róża, ta róża żyje!

Wstąpiła w nią dusza,

Główką lekko rusza,

Jaki ogień z niej bije.

To rumieniec żyjący - jak zorzy wniście.

Śmieje się, jak na uśmiech rozwija liście,

Roztula między liściem dwoje ust z koralu,

Mówi, coś mówi - jak cicho, jak skromnie.

Co ty, różo, szepcesz do mnie?

Zbyt cicho, smutnie - czy to głos żalu?

Skarżysz się, żeś wyjęta z rodzinnej trawki?

Nie wzięłam ciebie dla mojej zabawki,

Jam tobą skronie Matki Najświętszej wieńczyła,

Jam po spowiedzi wczora łzami cię poiła;

A z twoich ust koralu

Wylatują promieniem

Iskierka po iskierce -

Czy taka światłość jest twoim pieniem?

Czego chcesz, różo miła?

RÓŻĄ

Weź mnie na serce.

ANIOŁOWIE

Rozwiążmy, rozplećmy anielski wianek.

RÓŻA

Odwijam me skrzydła, wyplatam czoło.

ANIOŁOWIE

My w niebo do domu lećmy wesoło.

RÓŻA

Ja będę ją bawił, nim błyśnie ranek,

Na sennym jej sercu złożę me skronie:

Jak święty apostoł, Pański kochanek,

Na boskim Chrystusa spoczywał łonie.

Adam Mickiewicz, Dziady część III, scena IV

Widzenie księdza Piotra

WIDZENIE

Tyran wstał - Herod! - Panie, cała Polska młoda

Wydana w ręce Heroda.

Co widzę? - długie, białe, dróg krzyżowych biegi,

Drogi długie - nie dojrzeć - przez puszcze, przez śniegi

Wszystkie na północ! - tam, tam w kraj daleki,

Płyną jak rzeki.

Płyną: ta droga prosto do żelaznej bramy.

Tamta jak strumień wpadła pod skałę, w te jamy,

A tamtej ujście w morzu. - Patrz! po drogach leci

Tłum wozów - jako chmury wiatrami pędzone,

Wszystkie tam w jednę stronę.

Ach, Panie! to nasze dzieci,

Tam na północ - Panie, Panie!

Takiż to los ich - wygnanie!

I dasz ich wszystkich wygubić za młodu,

I pokolenie nasze zatracisz do końca? -

Patrz! - ha! - to dziecię uszło - rośnie - to obrońca!

Wskrzesiciel narodu,

Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,

A imię jego będzie czterdzieści i cztery.

Panie! czy przyjścia jego nie raczysz przyśpieszyć?

Lud mój pocieszyć? -

Nie! lud wycierpi. - Widzę ten motłoch - tyrany,

Zbójce - biegą - porwali - mój Naród związany

Cała Europa wlecze, nad nim się urąga -

"Na trybunał!" - Tam zgraja niewinnego wciąga.

Na trybunale gęby, bez serc, bez rąk; sędzie -

To jego sędzie!

Krzyczą: "Gal,Gal sądzić będzie!"

Gal w nim winy nie znalazł i - umywa ręce,

A króle krzyczą: "Potęp i wydaj go męce;

Krew jego spadnie na nas i na syny nasze;

Krzyżuj syna Maryi, wypuść Barabasze:

Ukrzyżuj, - on cesarza koronę znieważa,

Ukrzyżuj, - bo powiemy, żeś ty wróg cesarza".

Gal wydał - już porwali - już niewinne skronie

Zakrwawione, w szyderskiej, cierniowej koronie,

Podnieśli przed świat cały - i ludy się zbiegły;

Gal krzyczy:"Oto naród wolny, niepOdległy!"

Ach, Panie, już widzę krzyż - ach, jak długo, długo

Musi go nosić - Panie, zlituj się nad sługą.

Daj mu siły, bo w drodze upadnie i skona -

Krzyż ma długie, na całą Europę ramiona,

Z trzech wyschłych ludów, jak z trzech twardych drzew ukuty. -

Już wleką; już mój Naród na tronie pokuty -

Rzekł: "Pragnę" - Rakus octem, Borus żółcią poi,

A matka Wolność u nóg zapłakana stoi.

Patrz - oto żołdak Moskal z kopiją przyskoczył

I krew niewinną mego narodu wytoczył.

Cóżeś zrobił, najgłupszy, najsroższy z siepaczy!

On jeden poprawi się, i Bóg mu przebaczy,

Mój kochanek! już głowę konającą spuścił,

Wołając: "Panie, Panie, za coś mię opuścił!"

On skonał!

(Słychać chóry aniolów - daleki śpiew wielkanocne pieśni - na końcu słychać; "Alleluja! Alleluja")

Ku niebu,on ku niebu, ku niebu ulata!

I od stóp jego wionęła

Biała jak śnieg szata -

Spadła, - szeroko - cały świat się w nią obwinął.

Mój kochanek na niebie, sprzed oczu nie zginął.

Jako trzy słońca błyszczą jego trzy źrenice,

I ludom pokazuje przebitą prawicę.

Ktoż ten mąż? - To namiestnik na ziemskim padole.

Znałem go, - był dzieckiem - znałem,

Jak urósł duszą i ciałem!

On ślepy, lecz go wiedzie anioł pacholę.

Mąż straszny - ma trzy oblicza,

On ma trzy czoła.

Jak baldakim rozpięta księga tajemnicza

Nad jego głową, osłania lice.

Podnożem jego są trzy stolice.

Trzy końce świata drzą, gdy on woła;

I słyszę z nieba głosy jak gromy:

To namiestnik wolności na ziemi widomy!

On to na sławie zbuduje ogromy

Swego kościoła!

Nad ludy i nad króle podniesiony;

Na trzech stoi koronach, a sam bez korony;

A życie jego - trud trudów,

A tytuł jego - lud ludów;

Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,

A imię jego czterdzieści i cztery.

Sława! sława! sława!

Adam Mickiewicz, Dziady część III, scena V

Źródło:

http://literat.ug.edu.pl/~literat/dziadypo/index.htm