Altruizm w romantyzmie

W trakcie opracowywania zagadnienia zapoznaj się z opracowaniami i wykorzystaj wskazywane w nich konteksty:

opracowanie romantyzmu; opracowanie romantyzmu - wersja minimum;

opracowanie Cierpień młodego Wertera; opracowanie Dziadów; opracowanie Giaura; opracowywanie Konrada Wallenroda; opracowanie Kordiana; opracowanie Nie-Boskiej komedii; opracowanie Pana Tadeusza; opracowanie Zemsty;

A. Mickiewicz, Dziady III, Scena II (fragm.)

Kochałem tam, w ojczyźnie, serce me zostało, [...]

Ja kocham cały naród! - objąłem w ramiona

Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia,

Przycisnąłem tu do łona,

Jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec:

Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,

Chcę nim cały świat zadziwić,

Nie mam sposobu i tu przyszedłem go dociec. [...]

Chcę czuciem rządzić, które jest we mnie;

Rządzić jak Ty wszystkimi zawsze i tajemnie:

Co ja zechcę, niech wnet zgadną,

Spełnią,tym się uszczęśliwią,

A jeżeli się sprzeciwią,

Niechaj cierpią i przepadną.

Niech ludzie będą dla mnie jak myśli i słowa,

Z których, gdy zechcę, pieśni wiąże się budowa; -

Mówią, że Ty tak władasz!

Wiesz, żem myśli nie popsuł, mowy nie umorzył;

Jeśli mnie nad duszami równą władzę nadasz,

Ja bym mój naród jak pieśń żywą stworzył,

I większe niżli Ty zrobiłbym dziwo,

Zanuciłbym pieśń szczęśliwą!

Źródło:

http://literat.ug.edu.pl/~literat/dziadypo/index.htm

A. Mickiewicz, Konrad Wallenrod*, fragm.

Umilknął starzec i dokoła słucha,
Czy Niemcy dalej pozwolą mu śpiewać;
W sali dokoła była cichość głucha,
Ta zwykła wieszczów na nowo zagrzewać.
Zaczął więc piosnkę, ale innej treści,
Bo głos na spadki wolniejsze rozmierzał,
Po strunach słabiej i nadziej uderzał
I z hymnu zstąpił do prostej powieści.

POWIEŚĆ WAJDELOTY
[...]
Dwaj rycerze pojmani jadą bez trwogi do Kowna,
Jeden młody i piękny, drugi latami schylony.
Oni sami śród bitwy hufce niemieckie rzuciwszy
Między Litwinów uciekli; książę Kiejstut ich przyjął,
Ale strażą otoczył, w zamek za sobą prowadził.
Pyta, z jakiej krainy, w jakich zamiarach przybyli.

"Nie wiem - rzecze młodzieniec - jaki mój ród i nazwisko,
Bo dziecięciem od Niemców byłem w niewolą schwytany.
Pomnę tylko, że kędyś w Litwie śród miasta wielkiego
Stał dóm moich rodziców; było to miasto drewniane,
Na pagórkach wyniosłych, dóm był z cegły czerwonej.
Wkoło pagórków na błoniach puszcza szumiała jodłowa.
Środkiem lasów daleko białe błyszczało jezioro.
Razu jednego w nocy wrzask nas ze snu przebudził,
Dzień ognisty zaświtał w okna, trzaskały się szyby,
Kłęby dymu buchnęły po gmachu, wybiegliśmy w bramę,
Płomień wiał po ulicach, iskry sypały się gradem,
Krzyk okropny "Do broni f Niemcy są w mieście, do broni !"
Ojciec wypadł z orężem, wypadł i więcej nie wrócił.
Niemcy wpadli do domu, jeden wypuścił się za mną,
Zgonił, pozwał mię na koń; nie wiem, co stało się dalej,
[...]
Został żal po rodzinie, ku cudzoziemcom nienawiść,
Winrych, mistrz krzyżacki, chował mię w swoim pałacu,
On sam do chrztu mię trzymał, kochał i pieścił jak syna.
Jam się nudził w pałacach, z kolan Winrycha uciekał
Do wajdeloty starego. Wówczas pomiędzy Niemcami
Był wajdelota litewski, wzięty w niewolą przed laty,
Służył tłumaczem wojsku. Ten, gdy się o mnie dowiedział,
Żem sierota i Litwin, często mię wabił do siebie,
Rozpowiadał o Litwie, duszę stęsknioną otrzeźwiał
Pieszczotami i dźwiękiem mowy ojczystej, i pieśnią.
On mię często ku brzegom Niemna sinego prowadził,
Stamtąd lubiłem na miłe góry ojczyste poglądać.
Gdyśmy do zamku wracali, starzec łzy mi ocierał,
Aby nie wzbudzić podejrzeń; łzy mi ocierał, a zemstę
Przeciw Niemcom podniecał. Pomnę jak w zamek wróciwszy
Nóż ostrzyłem tajemnie; z jaką zemsty rozkoszą
Rznąłem kobierce Winrycha lub kaleczyłem zwierciadła,
Na tarcz jego błyszczącą piasek miotałem i plwałem.
[...]

Skończył młodzieniec; a Kiejstut słuchał ciekawie, słuchała
Córa Kiejstuta, Aldona, młoda i piękna jak bóstwo.
Jesień płynie, z jesienią ciągną się długie wieczory;
Kiejstutówna, jak zwykle, w sióstr i rówiennic orszaku
Za krośnami usiada albo się bawi przędziwem;
A gdy igły migocą, toczą się chybkie wrzeciona,
Walter stoi i prawi cuda o krajach niemieckich
I o swojej młodości. Wszystko, co Walter powiadał,
Łowi uchem dziewica, myślą łakomą połyka;
Wszystko umie na pamięć, nieraz i we śnie powtarza.
[...]
"Skądże - pomyślał Kiejstut - nagła w mej córce odmiana ?
Gdzie jej dawna wesołość, gdzie jej dziecinne rozrywki? -
W święto wszystkie dziewice idą zabawiać się tańcem,
Ona siedzi samotna, albo z Walterem rozmawia.
W dzień powszedni dziewice trudnią się igłą lub krośną,
Jej z rąk igła wypada, nici plątają się w krośnach,
Sama nie widzi, co robi, wszyscy mi to powiadają.
Wczora postrzegłem, że róży kwiatek wyszyła zielono,
A listeczki czerwonym umalowała jedwabiem.
Jakże mogłaby widzieć, kiedy jej oczy i myśli
Tylko oczu Waltera, rozmów Waltera szukają.
Ile razy zapytam, gdzie ona poszła? - w dolinę;
Skąd powraca? - z doliny; cóż w tej dolinie? - młodzieniec
Ogród dla niej zasadził. Jestże ten ogród piękniejszy
Niżli me sady zamkowe? - (Pyszne Kiejstut miał sady,
Pełne jabłek i gruszek, dziewic kowieńskich ponęta).
[...]
Chłopiec dobry, waleczny, jak ksiądz w pismach ćwiczony,
Mamże go z domu wypędzić? on tak potrzebny dla Litwy:
Hufce najlepiej szykuje, sypie najlepiej okopy,
Broń piorunową urządza, jeden mi staje za wojsko.
Pójdź, Walterze, bądź zięciem moim i bij się za Litwę!"

Walter pojął Aldonę. - Niemcy, wy pewnie myślicie,
Że tu koniec powieści; w waszych miłośnych romansach
Gdy się rycerze pożenią, kończy trubadur piosenkę,
Tylko dodaje, że żyli długo i byli szczęśliwi.
Walter kochał swą żonę, lecz miał duszę ślachetną;
Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie.

Ledwie śniegi ponikły, pierwszy zanucił skowronek,
Innym krajom skowronek miłość i rozkosz obwieszcza,
Biednej Litwie co roku wróży pożary i rzezie;
Ciągną szeregi krzyżowe niezliczonymi tłumami,
Już od gór zaniemeńskich echo do Kowna zanosi
Wojska mnogiego hałasy, chrzęst zbrój, rżenia rumaków.
[...]
W gruzach runęły Kiejdany - Litwa po górach i lasach
Broni się; Niemcy dalej ciągną plądrując i paląc.

Kiejstut z Walterem pierwsi w bitwach, ostatni w odwrocie.
Kiejstut zawsze spokojny; od dzieciństwa przywyknął
Bić się z nieprzyjacielem, wpadać, zwyciężać, uciekać.
Wiedział, że jego przodkowie zawsze z Niemcami walczyli,
Idąc w ślady swych przodków bił się i nie dbał o przyszłość.
Inne były Waltera myśli; schowany śród Niemców,
Znał potęgę Zakonu; wiedział, że mistrza wezwanie
Z całej Europy wyciąga skarby, oręże i wojska.
Prusy broniły się niegdyś, starły Prusaków Teutony,
Litwa pierwej czy później równej ulegnie kolei;
Widział niedolę Prusaków, drżał nad przyszłością Litwinów.
"Synu - Kiejstut zawoła - zgubnym ty jesteś prorokiem;
Z oczu mi zdarłeś zasłonę, aby otchłanie pokazać.
Kiedy ciebie słuchałem, zda się, że ręce osłabły,
I z nadzieją zwycięstwa z piersi uciekła odwaga.
Cóż poczniemy z Niemcami?" - "Ojcze - Walter powiadał -
Wiem ja sposób jedyny, straszny, skuteczny, niestety!
[...]
"Mężu drogi, co tobie?" - pyta ze łzami Aldona.-
"Co mnie? będęż spokojnie drzemał, aż Niemcy napadną
I sennego związawszy, w ręce katowskie oddadzą?" -
[...]
"Jeden sposób, Aldono, jeden pozostał Litwinom
Skruszyć potęgę Zakonu; mnie ten sposób wiadomy.
Lecz nie pytaj, dla Boga! stokroć przeklęta godzina,
W której od wrogów zmuszony chwycę się tego sposobu". -
Więcej nie chciał powiadać, próśb Aldony nie słuchał,
Litwy tylko nieszczęścia słyszał i widział przed sobą,
Aż na koniec płomień zemsty, w milczeniu karmiony
Klęsk i cierpień widokiem, wzdął się i serce ogarnął;
Wszystkie wytrawił uczucia, nawet jedyne uczucie
Dotąd mu żywot słodzące, nawet uczucie miłości.
[...]
Walter zrozumiał Aldonę, udał się za nią w milczeniu,
Opowiedział swój zamiar, taić przed światem nakazał
I u bramy - niestety! straszne to było rozstanie...
Alf z wajdelotą pojechał, dotąd nic o nich nie słychać.
Biada, biada, jeżeli dotąd nie spełnił przysięgi;
Jeśli zrzekłszy się szczęścia, szczęście Aldony zatruwszy...
Jeśli tyle poświęcił i dla niczego poświęcił...
Przyszłość resztę pokaże. Niemcy, skończyłem piosenkę.

[...]
Mistrz tylko jeden śród szumnej drużyny
Siedział milczący z pochyloną głową,
Mocno wzruszony, porywa co chwila
Puchary z winem i do dna wychyla.
[...]
"Znam ja was, każda piosnka wajdeloty
Nieszczęście wróży jak nocnych psów wycie;
Mordy, pożogi wy śpiewać lubicie,
Nam zostawiacie chwałę i zgryzoty.
Jeszcze w kolebce wasza pieśń zdradziecka
Na kształt gadziny obwija pierś dziecka
I wlewa w duszę najsroższe trucizny,
Głupią chęć sławy i miłość ojczyzny.

"Ona to idzie za młodzieńcem w ślady,
Jak zabitego cień nieprzyjaciela
Zjawia się nieraz w pośrodku biesiady,
Aby krew mieszać w puchary wesela.
Słuchałem pieśni, zanadto, niestety!...
Stało się, stało; znam cię, zdrajco stary;
Wygrałeś! wojna, tryumf dla poety!
Dajcie mi wina, spełnią się zamiary.

"Wiem koniec pieśni, [...]

 Źródło:

https://pl.wikisource.org/wiki/Konrad_Wallenrod

J.W. Goethe, Faust* (fragm.), przeł. Janusz Szpotański

Choć filozofię studiowałem,

medyczny kunszt, arkana prawa

i teologię też, z zapałem

godnym, zaiste, lepszej sprawy,

na nic się zdały moje trudy —

jestem tak mądry, jak i wprzódy!

Zwą mnie magistrem, ba, doktorem!

Od lat dziesięciu za nos wodzę

po krętej poszukiwań drodze

swych uczniów głupkowatą sforę

i widzę, że nic nie wiem przecie.

Ta myśl, jak kamień, serce gniecie!

I cóż, żem jest mędrszy niż owe gaduły

magistry, doktory, pismaki i klechy,

że za nic mam wszelkie moralne skrupuły,

nie boję się diabła ni kary za grzechy —

wraz z trwogą i radość została odjęta,

bo księga poznania jest dla mnie zamknięta!

Czyż stertą uczonych książkowych mądrości

naprawić świat zdołam, dać szczęście ludzkości?

 

Ni włości nie mam, ni pieniędzy,

obce mi są rozkosze świata.

Pies żyć by nie chciał w takiej nędzy,

w jakiej mijają moje lata!

Ku magii przeto zwracam wzrok:

czy za nieczystych duchów sprawą

nie pryśnie tajemnicy mrok,

nie stanie się przeczucie jawą?

Może wyjawią mi ich usta

siłę, co rządzi we wszechświecie,

przyczynę sprawczą i cel rzeczy,

bym przestał kupczyć słowem pustym.

[...]

Biada! Wciąż jeszcze tkwię w tej norze!

Zatęchły lochu, bądź przeklęty!

Światło tu ledwie dotrzeć może

przez szyby brudem zarośnięte.

Pod sufit piętrzą się szpargały,

pokryte kurzem książek zwały,

które od dawna robak toczy.

Jak się to wszystko na mnie tłoczy —

te sterty niepotrzebnych sprzętów,

probówek, butli, instrumentów,

wśród których ugrzązł stary grat —

i to jest świat, to jest twój świat!

[...]

Uciekać stąd! W szeroki świat!

Może ta tajemnicza księga,

pisana Nostradama ręką

wskaże mi wreszcie jakiś ślad?

Może wyczytam z niej gwiazd ruchy

i staną mi się oczywiste

natury tajnie i zamysły,

bym pojął, o czym mówią duchy?

Próżno się silą starcze oczy moje,

by sens tajemny pojąć świętych liter.

Czuję, jak krążą wokół duchów roje —

Przemówcie, duchy, jeśli mnie słyszycie!

Źródło:

http://literat.ug.edu.pl/szpot/0002.htm