Motyw przeznaczenia w romantyzmie

Człowiek wobec swego losu w Prologu III części Dziadów.

Zapoznaj się z opracowaniem romantyzmu (wersja minimum) oraz opracowaniem Dziadów Adama Mickiewicza, opracowaniem Kordiana Juliusza Słowackiego.

 

Adam Mickiewicz: Dziady III, Prolog

LITWA

W WILNIE PRZY ULICY OSTROBRAMSKIEJ, W KLASZTORZE KS. KS. BAZYLIANÓW, PRZEROBIONYM NA WIĘZIENIE STANU - CELA WIĘŹNIA

A strzeżcie się ludzi, albowiem was będę
wydawać do siedzącej rady i w bożnicach swoich
was biczować będę.
Mat. R. X. w. 17.

I do Starostów i do Królow będziecie
wodzeni na świadectwo im i poganom.
w. 18.

I będziecie w nienawiści u wszystkich dla
imienia mego. Ale kto wytrwa aż do końca,
ten będzie zbawion.
w. 22

(Więzień wsparty na oknie; spi)

ANIOŁ STRÓŻ

Niedobre,nieczułe dziecię!

Ziemskie matki twej zasługi,

Prośby jej na tamtym świecie

Strzegły długo wiek twój młody

Od pokusy i przygody:

Jako róża, anioł sadów,

We dnie kwitnie, w noc jej wonie

Bronią senne dziecka skronie

Od zarazy i owadów.

Nieraz ja na prośbę matki

I za pozwoleniem Bożem

Zstępowałem do twej chatki,

Cichy, w cichej nocy cieniu:

Zstępowałem na promieniu

I stawałem nad twym łożem.

Gdy cię noc ukołysała,

Ja nad marzeniem namiętnym

Stałem jak lilija biała,

Schylona nad źródłem mętnym.

Nieraz dusza mnie twa zbrzydła,

Alem w złych myśli nacisku

Szukał dobrej, jak w mrowisku

Szukają ziamek kadzidła.

Ledwie dobra myśl zaświeci,

Brałem duszę twą za rękę,

Wiodłem w kraj, gdzie wieczność świeci,

I śpiewałem jej piosenkę,

Którą rzadko ziemskie dzieci

Słyszą, rzadko i w uśpieniu,

A zapomną w odecknieniu.

Jam ci przyszłe szczęście głosił,

Na mych rękach w niebo nosił,

A tyś słyszał niebios dźwięki

Jako pjanych uczt piosenki.

Ja, syn chwały nieśmiertelnej,

Przybierałem wtenczas postać

Obrzydłej larwy piekielnej,

By cię straszyć, by cię chłostać?

Tyś przyjmował chłostę Boga

Jak dziki męczarnie wroga.

I dusza twa w niepokoju,

Ale z dumą się budziła,

Jakby w niepamięci zdroju

Przez noc całą męty piła.

I pamiątki wyższych światów

W głąb ciągnąłeś, jak kaskada,

Gdy w podziemną przepaść wpada,

Ciągnie liście drzew i kwiatów.

Natenczas gorzko płakałem,

Oblicze tuląc w me dłonie;

Chciałem i długo nie śmiałem

Ku niebieskiej wracać stronie,

Bym nie spotkał twojej matki;

Spyta się: "Jaka nowina

Z kuli ziemskiej, z mojej chatki

Jaki sen był mego syna?"

WIĘZIEŃ
(budzi się strudzony i patrzy w okno - ranek)

Nocy cicha, gdy wschodzisz, kto ciebie zapyta,

Skąd przychodzisz; gdy gwiazdy przed sobą rozsiejesi,

Kto z tych gwiazd tajnie przyszłej drogi twej wyczyta!

"Zaszło słońce", wołają astronomy z wieży,

Ale dlaczego zaszło, nikt nie odpowiada;

Ciemności kryją ziemię i lud we śnie leży,

Lecz dlaczego śpią ludzie, żaden z nich nie bada.

Przebudzą się bez czucia, jak bez czucia spali -

Nie dziwi słońca dziwna, lecz codzienna głowa;

Zmienia się blask i ciemność jako straż pułkowa;

Ale gdzież są wodzowie, co jej rozkazali?

A sen? - ach, ten świat cichy, głuchy, tajemniczy,

Życie duszy, czyż nie jest warte badań ludzi!

Któż jego miejsce zmierzy, kto jego czas zliczy!

Trwoży się człowiek śpiący - śmieje się, gdy zbudzi.

Mędrcy mówią, że sen jest tylko przypomnienie -

Mędrcy przeklęci!

Czyż nie umiem rozróżnić marzeń od pamięci?

Chyba mnie wmówią, że moje więzienie

Jest tylko wspomnienie.

Mówią, że senne czucie rozkoszy i kaźni

Jest tylko grą wyobraźni; -

Głupi! zaledwie z wieści wyobraźnią znają

I nam wieszczom o niej bają!

Bywałem w niej, zmierzyłem lepiej jej przestrzenie

I wiem, że leży za jej granicą - marzenie.

Prędzej dzień będzie nocą, rozkosz będzie kaźnią,

Niż sen będzie pamięcią, mara wyobraźnią.

(kładnie się i wstaje znowu - idzie do okna)

Nie mogę spocząć, te sny to straszą, to ludzą:

Jak te sny mię trudzą!

(drzemie)

DUCHY NOCNE

Puch czarny, puch miękki pod głowę podłożmy,

Śpiewajmy, a cicho - nie trwożmy, nie trwożmy,

DUCH Z LEWEJ STRONY

Noc smutna w więzieniu, tam w mieście wesele,

U stołów tam muzyki huczą;

Przy pełnych kielichach śpiewają minstrele,

Tam nocą komety się włóczą:

Komety z oczkami i z jasnym warkoczem.

(Więzień usypia)

Kto po nich kieruje łódź w biegu

Ten zaśnie na fali, w marzeniu uroczem,

Na naszym przebudzi się brzegu.

ANIOŁ

My uprosiliśmy Boga,

By cię oddał w ręce wroga.

Samotność mędrców mistrzyni.

I ty w samotnym więzieniu,

Jako prorok na pustyni,

Dumaj o twym przeznaczeniu.

CHÓR DUCHÓW NOCNYCH

W dzień Bóg nam dokucza, lecz w nocy wesele

W noc późną próżniaki się tuczą

I w nocy swobodniej śpiewają minstrele

Szatany piosenek ich uczą.

Kto rana myśl świętą przyniesie z kościoła

Kto rozmów poczciwych smak czuje

Noc-pjawka wyciągnie pobożną myśl z czoła

Noc-wąż w ustach smaki zatruje:

Śpiewajmy nad sennym, my, nocy synowie

Usłużmy, aż będzie nam sługą.

Wpadnijmy mu w serce, biegajmy po głowie,

Nasz będzie - ach, gdyby spał długo!

ANIOŁł

Modlono się za tobą na ziemi i w niebie

Wkrótce muszą tyrani na świat puścić ciebie.

WIĘZIEŃ
(budzi się i myśli)

Ty, co bliźnich katujesz, więzisz i wyrzynasz

I uśmiechasz się we dnie, i w wieczór ucztujesz,

Czy ty z rana choć jeden sen twój przypominasz,

A jeśliś go przypomniał, czy ty go pojmujesz?

(drzemie)

ANIOŁ

Ty będziesz znowu wolny, my oznajmić przyszli.

WIĘZIEŃ
(budzi się)

Będę wolny? - pamiętam, ktoś mi wczora prawił;

Nie, skądże to, czy we śnie? czy Bóg mi objawił?

(zasypia)

ANIOŁOWIE

Pilnujmy tylko, ach, pilnujmy myśli,

Między myślami bitwa już stoczona.

DUCHY Z LEWEJ STRONY

Podwójmy napaść.

DUCHY Z PRAWEJ

My podwójmy straże.

Czy zła myśl wygra, czy dobra pokona,

Jutro się w mowach i w dziełach pokaże;

I jedna chwila tej bitwy wyrzeka

Na całe życie o losach człowieka.

WIĘZIEŃ

Mam być wolny - tak! nie wiem, skąd przyszła nowina,

Lecz ja znam, co być wolnym z łaski Moskwicina.

Łotry zdejmą mi tylko z rąk i nóg kajdany,

Ale wtłoczą na duszę -- ja będę wygnany!

Błąkać się w cudzoziemców, w nieprzyjaciół tłumie,

Ja śpiewak, - i nikt z mojej pieśni nie zrozumie

Nic - oprócz niekształtnego i marnego dźwięku.

Łotry, tej jednej broni z rąk mi nie wydarły,

Ale mi ją zepsuto, przełamano w ręku;

Żywy, zostanę dla mej ojczyzny umarły,

I myśl legnie zamknięta w duszy mojej cieniu,

Jako dyjament w brudnym zawarty kamieniu.

(wstaje i pisze węglem z jednej strony)

D. O. M.

GUSTAVUS
OBIIT M.D. CCC. XXIII
CALENDIS NOVEMBRIS
(z drugiej strony)

HIC NATUS EST
CONRADUS
M. D. CCC. XXIII
CALENDIS NOVEMBRIS
(wspiera się na oknie - usypia)

DUCH

Człowieku! gdybyś wiedział, jaka twoja władza!

Kiedy myśl w twojej głowie, jako iskra w chmurze,

Zabłyśnie niewidzialna, obłoki zgromadza,

I tworzy deszcz rodzajny lub gromy i burze;

Gdybyś wiedział, że ledwie jednę myśl rozniecisz,

Już czekają w milczeniu, jak gromu żywioły,

Tak czekają twej myśli - szatan i anioły;

Czy ty w piekło uderzysz, czy w niebo zaświecisz;

A ty jak obłok górny, ale błędny, pałasz

I sam nie wiesz, gdzie lecisz, sam nie wiesz, co zdziałasz.

Ludzie! każdy z was mógłby, samotny, więziony,

Myślą i wiarą zwalać i podzwigać trony.

Źródło: http://literat.ug.edu.pl/dziadypo/0000.htm

Juliusz Słowacki, Kordian

 

PRZYGOTOWANIE

roku 1799 dnia 31 grudnia w nocy

Chata sławnego niegdyś czarnoksiężnika Twardowskiego w górach karpackich - przy chacie obszerny dziedziniec - dalej skały - w dole bezlistne bukowe lasy. Ciemność przerwana błyskawicami. CZAROWNICA czesze włosy i śpiewa...

[...]

ASTAROT

Tysiąc ośmset lat wybiło.

 

SZATAN

Więc się koło fortuny całe obróciło?

Każdy ząb jej rozdziera, każda szruba ciśnie.

Teraz, gdy niebo zabłyśnie,

Błyskawica trwa dłużej niż te wszystkie lata,

Zbiegłe męczarnią dla świata;

A każdy rok jak ślimak sunął się leniwo

Dla nędzarzy, dla głupich kochanków nadziei;

A gdy śliną ośrebrzył ślad zbiegłej kolei,

Ślizgał się po niej człowiek pamiątką pierżchliwą.

Obłąkani w przeszłości żeglarze

Brali imię dziejopisów;

Sztuką ich było pisać wielkie kalendarze,

Pełne królewskich imion i dat, i napisów.

Inni myślą ścigali treść myśli,

Filozofy - głęboko myśleli,

Aż nad ciemną przepaścią zawiśli

Obudzili się, w przepaść spojrzeli

I zawołali: "Ciemno! ciemno! ciemno!"

To hosanna dla nas szatanów,

To spiew naszych kościelnych organów;

Kto myślał przez godzinę, jest lub będzie ze mną.

Wiek, co przyjdzie, ucieszy szatany.

MEFISTOFEL wchodzi

 

MEFISTOFEL

Nasz szatan prorokuje w cudotwornym stroju,

Ma płaszcz cały Woltera dziełami łatany

I pióro gęsie Russa sterczy na zawoju.

 

SZATAN

Mefistofelu, przyszła do działania pora,

Wybierz jaką igraszkę wśród ziemskiej czeredy.

Już nie znajdziesz cichego wśród Niemców doktora,

Po szwajcarskich się górach nie snują Manfredy

I mnichy długim postem po celach nie chudną.

Więc obłąkaj jakiego żołnierza!

 

MEFISTOFEL

Trudno!..

Żołnierz to ryba, która kruczkom nie dowierza

I ma rozsądek zdrowy, przy takiej latarni

Obaczy kurzą nogę diabła kusiciela.

 

SZATAN

Samiż tylko rycerze ujdą nam bezkarni?

Słuchaj! wśród narodów wiela

Jednemu się ludowi dzień ogromny zbliża.

Idź tam, jego rycerze noszą krzywe szable

Jako księżyc dwurożny, jako rogi diable;

I rękojeść tych kordów nie ma kształtu krzyża.

Pomóż im - oni mają walkę rozpoczynać

Taką, jakąśmy niegdyś z panem niebios wiedli.

Oni się będą modlić, zabijać, przeklinać.

Oni na ojców mogiłach usiedli

I myślą o zemsty godzinie.

Ten naród się podniesie, zwycięży i zginie;

Miecze na wrogach połamie,

A potem wroga myślą zabije,

Bo myśl jego ogniste ma ramię,

Ona jak powróz wrogi uwiąże za szyje

I związanych postawi na takim pręgierzu,

Że wszystkie ludy wzrokiem dosięgną i plwaniem.

 

MEFISTOFEL

Królu, niechaj poszukam w diabelskim psałterzu

Modlitwy na dzień, co się zowie zmartwychwstaniem;

Zmówię ją za ów naród... Dziś pierwszy dzień wieku,

Dziś mamy prawo stwarzać królów i nędzarzy

Na całą rzekę stuletniego cieku.

Więc temu narodowi stwórzmy dygnitarzy,

Aby nimi zapychał każdą rządu dziurę.

A gdy wzrośnie ich potęga,

Ten naród, jak piękna księga;

W starą oprawiona skórę,

Pargaminowym świecić będzie czołem.

 

SZATAN

Dobra rada, stańcie kołem,

Stwarzajmy ludzi do rządu.

Zawołajcie czarownicy...

Szatan daje rozkazy, diabli pracują

Żywioły ziemi i lądu,

W atmosferowej szklennicy

Zamknięte i w jeden zlane,

Przez chemików połamane;

Kwasorody, gaz węglowy

Zlewam w kocioł platynowy;

Dmijcie, duchy!...

gromy biją w kocioł

W żywioł ziemi

Dorzucić szpilek Kaprala

Z główkami laku, któremi

Kreśli plany, królów zwala,

Szpilek czterdzieście tysięcy

Rzućcie w kocioł...

[...]

GŁOS W POWIETRZU

W imię Boga! precz stąd! precz!...

wszystko znika

 

CHÓR ANIOŁÓW

Ziemia - to plama

Na nieskończoności błękicie;

Ciemna gwiazda w słonecznych gwiazd świcie,

Grób odwieczny potomków Adama.

 

ARCHANIOŁ

Onego czasu jedna z gwiazd wiecznego gmachu

Obłąkała się w drodze, jam ją zgonił lotem

Czułem w dłoni jej serce bijące z przestrachu,

Jak serce ptaka ludzkim dotkniętego grotem;

I drzącą położyłem przed tronem Jehowy.

A Bóg rzekł do mnie świato-tworzącymi słowy:

"Krew ludzka skrzydła twoje rumieni".

Padłem twarzą na boskie podnoże,

Na proch gwiazd, na kobierce z promieni...

„Boże! Boże! Boże!

Skrzydeł pióry otarłem o ziemię,

Krwawa była - widziałem! widziałem!

Za grzechy ojców w groby kładnące się plemię,

Lud konał...gwiazda gasła... za gwiazdą leciałem -

Lud skonał...

Czas,byś go podniósł, Boże, lub gromem dokonał.

A jeśli twoja dłoń ich nie ocali,

Spraw, by krwi więcej niźli łez wylali...

Zmiłuj się nad nimi, Panie!" -

A Bóg rzekł: "Wola moja się stanie..."

Akt II

 

KORDIAN sam, z założonymi na piersiach rękami, stoi na najwyższej igle góry Mont-Blanc

KORDIAN

[...]

Jam jest posąg człowieka - na pasągu świata

 

O, gdyby tak się wedrzeć na umysłów górę,

Gdyby stanąć na ludzkich myśli piramidzie

I przebić czołem przesądów chmurę,

I być najwyższą myślą wcieloną...

Pomyśleć tak - i nie chcieć? o hańbo! o wstydzie!

Pomyśleć tak - i nie móc? w szmaty podrę łono!

Nie móc? - to piekło!

Mogęż siłą uczucia serce moje nalać,

Aby się czuciem na tłumy rozciekło

I przepełniło serce nad brzegi,

I popłynęło rzeką pod trony - obalać?

Mogęż zruszyć lawiny? potem lawin śniegi,

Zawieszone nad siołem,

Zatrzymać ręką lub czołem?

Mogęż, jak Bóg w dzień stworzenia,

Ogromnej dłoni zamachem

Rzucać gwiazdy nad świata zbudowanym gmachem,

Tak, by w drodze przeznaczenia

Nie napotkały nigdy kruchej świata gliny

I nie strzaskały w żegludze?

Mogę - więc pójdę! ludy zawołam! obudzę!

po chwili - z wyrazem zniechęcenia

Może lepiej się rzucić w lodowe szczeliny?...

po chwili - zrazu spokojnie, potem z zapałem...

Uczucia po światowych opadały drogach...

Gorzkie pocałowania kobiety - kupiłem...

Wiara dziecinna padła na papieskich progach...

Nic - nic - nic - aż w powietrza błękicie

Skąpałem się... i ożyłem,

I czuję życie!

Lecz nim myślą olbrzymią rozpłonę,

Posągu piękność mam - lecz lampy brak.

Więc z ognia wszystkich gwiazd uwiję na czoło koronę,

W błękicie nieba sfer ciało roztopię tak,

Że jak marmur, jak lód słonecznym się ogniem rozjaśni...

Potem piękny jak duch baśni

Pójdę na zimny świat i mogę przysiąc,

Że te na czole tysiąc gwiazd i w oczach tysiąc,

Że posągowy wdzięk - narodów uczucia rozszerzy

I natchnie lud;

I w serca jak myśl uderzy,

Jak Boga cud...

 

Nie - myśli wielkiej trzeba z ziemi lub z błękitu.

Spojrzałem ze skały szczytu,

Duch rycerza powstał z lodów...

Winkelried dzidy wrogów zebrał i w pierś włożył,

Ludy! Winkelried ożył!

Polska Winkelriedem narodów

Poświęci się, choć padnie jak dawniej! jak nieraz

Nieście mię, chmury! nieście, wiatry! nieście, ptacy!

chmura znosi go z igły lodu